JÓZEF PIĄTKOWSKI – TAJEMNICE TWIERDZY – 110 LAT TEMU

24.09.1911 – Ukazał się Dodatek Ilustrowany do Posłańca Niedzielnego, nr 9, Wrocław, 24 września 1911, R.VIII, s.36, zatytułowany: Św. Klemens M. Hofbauer w Kistrzynie, przez P. H., Fillippsdorf (na dzień 15 marca).

Niedawno temu dostałem nakaz, aby przez kilka dni być czynnym na północy. Najkrótsza droga tam dotąd prowadziła przez Kistrzyń w Brandenburgii. Uradowany z tego, że wreszcie będę mógł odwiedzić owo stare, historyczne miasto, wysiadłem w Starym-Kistrzynie. Już długo zanim pociąg wjeżdża na stacje, można zauważyć, że to forteca. Trudno byłoby pewno dawniej znaleźć do tego odpowiedniejsze miejsce. Bo nie łatwo znajdzie się na stałym lądzie miasto, tak mocno okolone wodą jak Stary-Kistrzyń. Tutaj wpada bowiem Warta do Odry. Prócz tego pomiędzy wałami cała moc szerokich rowów około miasta. Podług starych dokumentów był Kistrzyń kiedyś skromną wsią rybacką; od r. 1543 jednak jest fortecą, założoną podług planów inżyniera Maurera. Jak wszystkie stare miasta tak i Kistrzyń przechodził czasy dobre i złe. Do tych ostatnich należy pewnie zaliczać czasy, kiedy to 1 listopada 1806 po bitwie pod Jeną bez oporu poddał się Francuzom. Dopiero w r. 1814 powrócił znów do Prus. Z dworca prowadzi ulica plantami fortecznemi przez bardzo długi most odrzański, gdzie natychmiast spostrzega się „znak" Kistrzynia, nad potężną rzeką położony starożytny zamek. Było to tutaj, gdzie król Fryderyk II jako książę od roku 1730—1732 był uwięziony i musiał patrzeć, jak ścinano jego przyjaciela Kattego. Lecz większą jeszcze sławę dla nas Katolików zyskało miasto przez to, że w roku 1808 św. Klemens M. Hofbauer z 36 braćmi zakonnymi po ich wypędzeniu z Warszawy przez cały miesiąc internowany był w zamku kistrzyńskim. Z cichą tęsknotą spogląda się ku owemu miejscu, uświęconemu przez obecność, modlitwy i niewypowiedziany ból serca naszego świętego i przez setki mszy św., które tam celebrowano. Nie można się oprzeć wrażeniu, że płynie coś ku nam z ducha tego wielkiego świętego męża. Następnie idę dalej ku miastu i pytam o kościół katolicki. Tego jednakże oko obce nie łatwo dostrzeże, gdyż mały i skromny, bez wieży, położony on jest z pewnością w najnędzniejszym zakątku całego Starego - Kistrzynia. Tam więcej jednak uradowało mnie serdeczne i czysto ślązkie przyjęcie u Wiel. ks. proboszcza. Wśród pięknej pogody wiosennej (chociaż to było dopiero 3 marca), urządziliśmy po południu małą „pielgrzymkę" do zamku, który jest teraz koszarami. Już po kilku minutach przybyliśmy do celu. Zapewne mało tylko mieszkańców dzisiejszego Kistrzynia będzie miało pojęcie o tym, co się tam rozegrało w roku 1808. Z jakiem zdziwieniem spoglądali wtenczas mieszkańcy miasta na toczące się ulicami wozy, którym towarzyszył cały szereg konnych żandarmów. Lecz co dopiero za zdziwienie u całkiem protestanckiej ludności, że naraz oglądają 36 katolickich zakonników w habitach! Lecz dobrzy i tolerancyjni, jak to już bywa u ludu niepodburzonego, nie kryli się tez ówcześni Kistrzynianie ze swymi uczuciami. „Jak to, wygnano ich z kraju katolickiego!? Mybyśmy naszych kaznodziejów tak nie traktowali, chociażby i zbrodnię popełnili! Zdają się to być dzielni ludzie, a dlaczego ich wypędzono?" „Nie za zbrodnię ich wydalono," odpowiedzieli komisarze, „tylko za to, że za wiele gorliwości mieli do swej religii." „No," szeptali sobie ludzie, dlatego pewnie nigdy nie będziemy potrzebowali wydalać naszych kaznodziejów!" A zwracając się do komisyi, prosili ją, aby się z kapłanami dobrze obchodziła. Zainteresowanie wygnanymi rosło z dniem każdym. Coraz bardziej wzrastające rzesze stały ciągle przed oknami internowanych zakonników, budując się ich modłami i śpiewami religijnymi. Wielu płakało nawet ze współczucia i nawet przez noc pozostawali na wolnym miejscu. Niejeden pewno zapyta, czy w zamku nie pozostały żadne pamiątki po św. Klemensie Hofbauerze. Wejdźmy na dziedziniec zamkowy — w pośrodku dziedzińca stoi statua młodego księcia Hansa, późniejszego „Wielkiego Elektora" i chodźmy na lewo po schodach na górę. Po kilku krokach znajdujemy się w dość wielkiej sali, która dawniej była jadalnią a później służyła na lokal zebrań dla oficerów. Teraz na pamiątkę Fryderyka I zrobiono z niej muzeum, gdzie zebrano wszelkie osobliwości mianowicie muszkiety, kule armatnie, bagnety pochodzące z bitwy pod Zorndorf. Fryderyk II odniósł bowiem pod Zorndorf 25 sierpnia 1758 krwawe zwycięstwo nad Rosjanami. Ponieważ w całym zamku nie ma żadnej większej sali, więc z pewnością ta służyła naszym wygnańcom za jadalnię i kaplicę. Z wyjątkiem jeszcze dwóch mniejszych izb, które także służą za muzeum, wszystkie inne pokoje, gdzie umieszczeni byli zakonnicy, są teraz mieszkaniami dla żołnierzy. Ilu ciekawym twierdzaczom muzeum, ilu żołnierzom, którzy teraz wesoło chodzą po koszarach, jest też znane, że znajdują się niejako w świątyni katolickiej?. Lecz dziwne są drogi Pańskie! Właśnie protestancka Brandenburgia, która swego czasu św. Klemensa Hofbauera widziała w najniższym poniżeniu, zdaje go się teraz, więc w rok po jego policzeniu w poczet Świętych, najbardziej wysławiać, zdaje się chcieć być niejako jego ulubionym krajem. Już ostatniego lata urządzono w pięknym kościele miasta Świebodzina kaplicę na cześć św. Klemensa M. Hofbauera z piękną statuą. Jesienią położono w Berlinie kamień węgielny pod publiczną kaplicę poświęconą naszemu Świętemu. Teraz ma w krótkim czasie w Nowym Kistrzynie, położonym naprzeciw starego miasta stanąć kistrzyński kościół parafialny św. Klemensa Hofbauera. Plac pod budowę zakupiono już w listopadzie za pozwoleniem J. Eminencyi najprzew. ks. kardynała wrocławskiego. Obecnie liczą oba miasta razem mniej więcej 17000 protestantów i 1300 katolików. Do wielkiej parafii kistrzyńskiej w diasporze należy jednak prócz tego jeszcze 6 miast i około 150 wsi. W olbrzymim tym obwodzie mieszka pomiędzy mniej więcej 110000 protestantów 2750 katolików oraz dobry 1000 polskich robotników sezonowych. Te 4000 katolików mają jednak za świątynię niejako tylko kaplicę, mogącą pomieścić zaledwie najwyżej 450 wiernych. To też czy można się dziwić, jeżeli mianowicie w wielkie uroczystości kościółek ten dla biednych katolików diaspory, przybywających z dalekich odległości, jest o wiele za mały, tak że wielu pozostać musi na dworze, a co smutniejsze, wielu w ogóle już na mszę św. nie przychodzi? Potrzeba nowego kościoła jest więc coraz gwałtowniejsza; koniecznie trzeba budować, jeżeli nie chcemy, aby cała liczba współwiernych straconą została dla Kościoła katolickiego! Niestety katolicy kistrzyńscy mimo swej ofiarności nie są w stanie samym sobie dopomódz; gdyby to od nich zależało, nigdy by pewnie nie doczekali się większej świątyni; gdyż większa część ich, to mali urzędnicy, rzemieślnicy i robotnicy. Dlatego z ufnością zwracają się do swych współwiernych. Wszak św. Klemens M. Hofbauer w buli mianowania go świętem słusznie nazwany został „apostołem ludów północnych". Jemu ludy Niemiec i Austrii tak nieskończenie wiele zawdzięczają: piękny przykład jego cnót, budzenie życia religijnego, a mianowicie niejako zachowanie przed schizmatyckim kościołem narodowym przez jego wielką gorliwość w czasie kongresu wiedeńskiego. To też posyłajmy, choć może bieda u nas samych jest bardzo wielka, z miłości i wdzięczności dla św. Klemensa M. Hofbauera grosz nasz na ręce katolickiego urzędu parafialnego w Starym-Kistrzynie ( Alt - Kustrin, Brandenburg ). Święty z pewnością obficie nam nagrodzi. Co dzień modlą się za dobroczyńców. Red. Prof. Arndt. Odpowiedzialny za redakcję ks. Leop. Brtihl we Wrocławiu. Drukiem i nakładem: Związku wydawnictwa „Schles. Yolksztg." (Grosser & Comp.) we Wrocławiu. Ekspedycya Hummerei 39/40.

Dodaj komentarz