Emeryci Arctic Paper upodobali sobie morze

Upodobaliśmy sobie morze, ale w dobie pandemii i ogólnego chaosu nie było czasu na zastanawianie się, wybraliśmy miejsce, które nam zaproponowano, akurat nad morzem. W wyznaczonej Ustce już byliśmy, ale to miasto i okolice zawsze się mogą podobać, ponadto Ośrodek Wypoczynkowy Radość, w którym mieszkaliśmy znajduje się nad samym morzem, w pobliżu Latarni Morskiej i Portu Morskiego na rzece Słupi, blisko na nadmorskie spacery.

Na pięciodniową wycieczkę pojechały dwa turnusy, pierwszy w dniach 30. 08. 2021 r. - 03. 09. 2021r. i drugi w dniach 06. 09. 2021 r.- 10. 09. 2021r. Pomimo drobnych przeciwności,emeryci byli zadowoleni, a nowi kierownicy grup Ryszard Dziduch i Leszek Koch przeszli chrzest i w pełni wywiązali się ze swoich zadań.

W pierwszym turnusie w drugim dniu wycieczki awarii uległ autokar, którego naprawa trwała dwa dni. Program zwiedzania uległ zmianie, ale Łebę i wydmę Łącką w innym terminie, ale zaliczono. Był czas na spacery brzegiem morza, można było zwiedzić wiele ciekawych miejsc w Ustce. Może i dobrze, że w zaplanowanym dniu grupa nie pojechała na wydmy. Tego dnia tak mocno wiało, że brzegiem morza nie szło spacerować, w oczy wiały tumany piasku, trudno wyobrazić sobie co działo się na wydmach. Nie dość tego, to Panią Kazię zwiało do morza i musiała zażyć drobnej kąpieli.

W drugim turnusie nie było przeciwności, pogoda dopisała oraz zaliczono wszystkie zaplanowane wycieczki. Drugiego dnia spotkanie z przewodnikiem Panem Piotrem Ptakiem i wyjazd do Łeby, będziemy spacerować po ruchomych wydmach położonych 9 kilometrów na zachód od Łeby. Z Łeby jedziemy 2 kilometry do dawnej osady rybackiej Rąbka, autokar zostawiamy na parkingu, przesiadamy się na meleksa i jedziemy 7 kilometrów leśną drogą do podnóża wydm. Cóż za wspaniały widok, 500 hektarów białego piasku, pustynia, wspinamy się około 1 kilometra na najwyższe wzniesienie, Górę Łącką wysoką na 42 m n.p.m. Na wzniesieniu wspaniała panorama, otoczeni piaskiem, od północy Bałtyk, od południa Jezioro Łebsko, w oddali wzniesienie Rowokół wysokie na 115 m n.p.m. przypominające stożek wulkanu. W połowie podejścia fotograf robi zdjęcia, po zejściu z wydm możemy odebrać swoje podobizny, a nawet magnesy z własnym zdjęciem na wydmach. Z kondycją nie było źle, większość uczestników zaliczyła wzniesienie, nawet Pan Stefan doszedł do połowy trasy. W powrotnej drodze, 2 kilometry od podnóża wydm, zatrzymujemy się w Muzeum Wyrzutni Rakiet. W ramach muzealnych ekspozycji prezentowane są rakiety z różnych okresów. Apodyktyczny przewodnik po Muzeum dał nam półgodzinną pogadankę, mówił ciekawie, którą w milczeniu wysłuchaliśmy. Późnym popołudniem powrót na obiadokolację, wieczorem spacer nad morze, pogoda dopisuje więc można poobserwować nadmorski zachód słońca.

Trzeci dzień: jedziemy do Czołpina na terenie Słowińskiego Parku Narodowego. Do lat 90 XX wieku większość tutejszych terenów była zamknięta ze względu na stacjonowanie jednostki wojskowej. Dzisiaj możemy spacerować po wytyczonych trasach Parku Narodowego. Na początek idziemy do Muzeum Parku Narodowego przeniesione ze Smołdzina do Czołpina. Muzeum znajduje się na polanie leśnej w zabytkowym kompleksie Osady Latarników. Ekspozycja mieści się na trzech kondygnacjach głównego budynku. Z Muzeum mamy około kilometra i kilkadziesiąt metrów różnicy wzniesień do latarni morskiej, ale nie ma jej w planie. Wracamy do autokaru i jedziemy na parking - na terenie dawnej jednostki wojsk rakietowych. Idziemy leśną drogą do woliery orłów i dalej na punkt widokowy na wydmie wysokiej na 42,5 m. W lesie rośnie sporo grzybów, prawdziwki, podgrzybki, rydze, ale w Parku nie wolno ich zbierać. W wolierze przebywają dwa orły bieliki, jeden od 1996 r z uszkodzonym skrzydłem i drugi uratowany, umieszczony w 2013 r. Jeszcze kilkaset metrów i jesteśmy na platformie widokowej, z której można dostrzec górę Rowokół, pobliską latarnię morską oraz jezioro Łebsko i Dołgie. Późnym popołudniem powrót do pensjonatu. Pomimo wyczerpujących spacerów liczna grupa naszych uczestników, zwłaszcza kobiety, poszła wieczorem na zabawę organizowaną w pensjonacie.

Czwarty dzień: Jedziemy do atrakcyjnej nadmorskiej wsi Rowy położonej u ujścia Łupawy. W przeszłości była to osada i przystań rybacka. Zatrzymujemy się przy neoromańskim kościele z połowy XIX wieku. Kościół powstał z ciosanych głazów przywiezionych z wyspy Kamiennej znajdującej się na jeziorze Gardno. Spacerujemy nad rzekę Łupawę i następnie do Słowińskigo Parku Narodowego, który pomiędzy Bałtykiem i jeziorem Gardno ma tutaj początek. Park rozciąga się na odcinku 37 km do Łeby. Szerokie nadmorskie plaże, nieskażone sosnowe lasy pomiędzy morzem i jeziorem Gardno są atutem Rowów. Na nadmorskiej plaży, 2 km na wschód od Rowów, znajduje się plaża naturystów, ale przewodnik nie miał w planie tam nas zaprowadzić. Kupujemy bilety do parku i robimy spacer leśną drogą 2 km do punktu widokowego nad jeziorem Gardno. Ładna pogoda, rześkie powietrze spowodowały, że nawet nasze narzekające seniorki bez problemów przemaszerowały czterokilometrową trasę. Po południu powrót do ośrodka, a wieczorem piknik przy ognisku, kiełbaskach i piwku.

Piąty dzień: po obiedzie powrót do Kostrzyna. Do południa czas wolny, robimy zakupy pamiątek dla bliskich, ponadto krótki spacerek wzdłuż wybrzeża. Przy okazji robimy zdjęcia rosnącej nieopodal naszego pensjonatu Araukarii Chilijskiej. Piękne iglaste drzewo niepodobne do europejskich, ze względu na kształt gałęzi nazywane małpim ogonem. Ustkę i okolicę mamy już opanowane, teraz pozostało nam czekać do następnej wycieczki po ciekawych zakątkach naszego kraju. Nie straszne nam przeciwności, nie spotkałem osób pierwszego turnusu, które narzekałyby z powodu awarii autokaru.

Podziękowania dla Zarządu Arctic Paper za umożliwienie zorganizowania wycieczki w tych trudnych czasach. Podziękowania dla organizatorów Ryszarda Dziducha i Leszka Kocha za zorganizowanie i sprawne prowadzenie wycieczek.

 

 

Andrzej Dudkiewicz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz