Człowiek Roku Krono

Tytuł „człowiek Roku Krono” przyznajemy corocznie wyjątkowej osobie, która żyje i pracuje z myślą o innych ludziach, zaraża swoje otoczenie entuzjazmem, promując przy okazji swój region. W tym roku doceniliśmy przede wszystkim Pani zaangażowanie i bezinteresowną pomoc, którą niesie Pani na co dzień wszystkim potrzebującym kobietom...” Organizatorem konkursu Człowieka Roku Krono 2015 był zarząd firmy Kronopol oraz Redakcja Gazety Lubuskiej. W tej kategorii nie można głosować na kandydatów. O tytule „Człowieka Roku Krono” decydowała ośmioosobowa Kapituła, w skład której wchodzili lubuscy przedstawiciele wyższych uczelni, redaktorzy Gazety Lubuskiej i Prezes Zarządu organizatora Konkursu. Rozmowa z Anną Komarowską, laureatką Człowieka Roku Krono 2015.

- Na czym polegał ten plebiscyt?

- Organizatorem plebiscytu była firma Krono z Żar. Wręczenie nagrody odbyło się w żarskim Kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa podczas Koncertu Noworocznego organizowanego przez Krono. Do dziś nie wiem nawet, kto mnie zgłosił do plebiscytu. Dostałam telefon od dyrektora Gazety Lubuskiej z gratulacjami. Później otrzymałam oficjalne powiadomienie z zaproszeniem po odbiór wyróżnienia. Do dnia dzisiejszego nie znam szczegółów głosowania. Wiem tylko, że o nominacji decydowała ośmioosobowa Kapituła, która w ostatnim czasie wyróżniła m.in. Prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza czy żużlowca Grega Hancocka.

- Dobrze wiem, że najbardziej prestiżowy tytuł w województwie lubuskim nie dostaje się „losowo”. Dlaczego Pani?

- Od lat jestem zaangażowana w pracę stowarzyszenia „Otwarte Drzwi”. Jako prezes pomagam kobietom, osobom starszym i dzieciom wyjść z rodzinnej przemocy. Nasze stowarzyszenie zajmuje się ludźmi, którzy zgłosili się do nas, gdyż dłużej nie mogli znieść przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej, czy seksualnej. W ostatnim czasie coraz więcej osób zgłasza się do mnie z powodu mobbingu w pracy. Nie ma tygodnia, w którym nie pomagamy osobom poprzez m.in. spotkania z terapeutami i psychologami, udzielanie porad, pisanie wniosków do odpowiednich instytucji, aż po uczestniczenie w rozprawach sądowych. Sporządzamy wywiady środowiskowe i wykonujemy odpowiednią dokumentację. Staramy się także zrobić wszystko, aby odizolować oprawcę od swoich ofiar. Często przychodzą do mnie starsze osoby, które otwarcie mówią, ze ostatnie swoje lata chcą w końcu spędzić normalnie, w spokoju. Nikt z nas nie pobiera wynagrodzenia. Nie otrzymujemy żadnych dotacji, ani zewnętrznych środków finansowych. Posiadamy biuro na „Kręgielni”, które jest zwolnione od opłat, podobnie jak pozostałe organizacje. Wszyscy pracują dla satysfakcji. Większość z nas, łącznie ze mną, przeszła przez piekło domowej przemocy. Nic nie jest dla nas większą radością, jak satysfakcja z pomocy ofiarom przemocy. Najczęściej sprawy kończą się w sądzie wyrokiem skazującym oraz rozwodem z orzeczeniem winy oprawcy i przyznaniem alimentów. Ofiara dostaje drugie życie. Zdarzają się przypadki, że ofiary przemocy przez całe życie z oprawcą myślą tylko „jak dziś przeżyć”. Takie osoby często są całkowicie uzależnione od oprawców, czasami nie mają pieniędzy nawet, aby wysłać list polecony do sądu. W naszym biurze jestem prawie każdego dnia. Rano odprowadzam dziecko do przedszkola i przez osiem godzin pomagam. Myślę, że moja społeczna praca, która jest tak potrzebna, zwróciła uwagę Kapituły konkursu.

- Miasto w specyficzny sposób docenia Pani pracę?

- Jako stowarzyszenie nie potrzebujemy obecnie pomocy od miasta. Zwłaszcza, że od ośmiu lat próbuję otrzymać od miasta mieszkanie komunalne. Osiem lat temu wróciłam z dwoma synami do Kostrzyna. Jako matka samotnie wychowująca dzieci spełniałam wszystkie kryteria. Wynajęłam mieszkanie dwupokojowe i do dziś czekam. Przypomina to pewien paradoks. Przez ten czas pomogłam prawie dwustu ludziom pokonać domową przemoc i się usamodzielnić, a sama jestem w tym samym punkcie. Nie ukrywam, że w dużym stopniu ta sytuacja mnie ogranicza. Z myślą o mojej działalności chciałabym w dalszym ciągu się rozwijać i zacząć studiować Prawo. Niestety wszystkie te przedsięwzięcia kosztują. Dziś ze względu na fakt, że większość środków finansowych przeznaczam na wynajem mieszkania muszę moje plany odłożyć. Wynajmuję dwupokojowe mieszkanie w centrum. Młodszy syn ma zdiagnozowany autyzm typu Zespół Aspergera i ADHD. W związku z tym musi mieć osobny pokój. Dziecko jest niezwykle uzdolnione, każdego dnia dodaje mi energii i optymizmu. Nie znam Kostrzyna z folderów turystycznych. Znam miasto od innej strony, tej gorszej. Od strony osób, które przez całe życie są prześladowane. Od strony komisji mieszkaniowej, która proponuje mi zdewastowane mieszkanie z „grzybem” i z lokatorami po wyrokach za rodzinną przemoc. Szkoda, że w mieście i Polsce jest taka polityka mieszkaniowa. Wystarczy nie płacić za czynsz, zadłużyć się, dostać wyrok z eksmisją i szybko dostaje się mieszkanie. Gorzej jak ktoś regularnie płaci za czynsz...

 

- Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz