Z tęsknoty za banderowcami?

W sierpniu zeszłego roku kostrzyńscy radni zdecydowali o nie przedłużaniu umowy partnerskiej z miastem Sambor. Inicjatorem takiej uchwały był radny Tadeusz Łysiak, który osobiście doświadczył ludobójstwa polskiej ludności na Kresach Wschodnich. Głównym argumentem, był fakt, że samborscy samorządowcy kilka lat temu zdecydowali się upamiętnić przywódcę ukraińskich nacjonalistów – Stefana Banderę, pomnikiem w centrum miasta. Na sesji Rady Miasta w Kostrzynie 30 czerwca kostrzyńscy radni zdecydowali, że warto podpisać umowę. Dlaczego?

 

Bez wątpienia grudniowe głosowanie nad odrzuceniem uchwały było sporym zaskoczeniem dla burmistrza Andrzeja Ludwika Kunta, który nie krył swojego rozczarowania. Chwilę po tym nieszczęśliwym głosowaniu podjęto próbę, aby Powiat Gorzowski przyjął podobną uchwałę, bezskutecznie. Radni kilka miesięcy temu podzielili argumentację radnego Łysiaka, że gloryfikowanie ukraińskiego nacjonalisty, odpowiedzialnego za masowe mordy polskiej ludności na Wołyniu i Małopolsce jest sprzeczne z nawiązaniem polsko-ukraińskich relacji opartych na prawdzie i wybaczeniu. Przewodniczący faszystowskiej organizacji OUN, która była dumna, że do polskich dzieci i kobiet nie muszą strzelać, gdyż wystarczą im bagnety, noże i kosy, jest przez polskich historyków jednoznacznie określany jako zbrodniarz. W trakcie umowy partnerskiej pomiędzy Kostrzynem a Samborem samborscy urzędnicy zdecydowali, aby upamiętnić ukraińskiego „patriotę” pomnikiem. Pomysł szybko zrealizowano. Był to jedyny logiczny argument, który skłonił radnych do zawieszenia samorządowej współpracy.

 

Wszyscy kostrzyńscy radni z KKW Andrzeja Kunta w czerwcu zmienili zdanie. W rozmowie twierdzili, że pod wpływem nowego uzasadnienia. Dowiedzieli się, ze w Samborze jest Dom Polski i polski kościół, a młodzież szkolna napisała nawet do nich list z prośbą o zmianę zdania. Niestety żaden nasz rozmówca nie miał sposobności zapoznania się z treścią listu. Kilka miesięcy trwało aż burmistrz przekonał swoje owieczki do zmiany zdania. Nawróceni radni twierdzą, że to dobre rozwiązanie dla polsko-ukraińskiej współpracy, że nie mogą opuścić rodaków z Sambora itp. Teoretycznie piękne słowa. W rzeczywistości kostrzyńscy samorządowcy mogą teraz pojechać do Sambora i wspólnie przy pomniku ukraińskiego zbrodniarza zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie dla dobra naszych relacji. Za wycieczkę i tak zapłacą kostrzyńscy podatnicy. W dyskusji o uchwale padały argumenty, że nie możemy swojej przeszłości opierać na narodowych waśniach. Podawano przykład relacji polsko-niemieckich. Subtelna różnica polega na tym, że w powojennych Niemczech nikt nie wpadł na pomysł, aby dla dobra polsko-niemieckiej współpracy gloryfikować zbrodniarzy III Rzeszy i „bohaterów” SS. Żaden kostrzyński radny nie zaproponował zmiany formy współpracy z Samborem. Nie odcinając się od rodaków z ukraińskiego miasta, można było nawiązać współpracę poprzez kostrzyńskie organizacje pozarządowe i jednostki organizacyjna miasta. Dzieci polskiego pochodzenia bez problemu mogłyby przyjechać na wyminę uczniów, na półkolonie zorganizowane przez MOSiR lub KCK. Ponadto kostrzyńska biblioteka mogłaby dostarczać polskie książki itp. Byłoby to dyplomatyczne rozwiązanie z sugestią, że nie do końca akceptujemy taką politykę historyczną naszych ukraińskich przyjaciół.

W głosowaniu nad uchwałą nie brał udziału Tadeusz Łysiak i Mieczysław Jaszcz. Przewodniczący rady – Marek Tatarewicz na wspólnej komisji poinformował radnych, że rozmawiał telefonicznie z radnym Łysiakiem, który zmienił zdanie i jest za umową partnerską z Samborem.

Podczas rozmowy z Mieczysławem Jaszczem radny stwierdził, że nie chciał brać udziału w tym kuriozalnym głosowaniu. - Uważam, że ponowne głosowanie nad tą uchwałą jest dowodem na to, że część radnych nie ma prawa mieć odmiennych poglądów niż burmistrz. Po kilku miesiącach Andrzej Kunt dał szansę swoim radnym na naprawienie przykrości, jaką mu wyrządzili. Niestety jak się jest całkowicie uzależnionym relacjami rodzinno-zawodowymi z Urzędem Miasta, to trzeba zapomnieć o asertywności. O swojej niezależności można napisać tylko w ulotce wyborczej – powiedział radny Jaszcz.

 

 

 

Bartosz Gajewski

 

Dodaj komentarz